WordPress i biały ekran — co poszło nie tak?
Nie trzeba było wiele mówić. Poprosił tylko: „Sprawdź, proszę. Cokolwiek możesz, jak najszybciej.”
Zalogowałem się od strony serwera, przejrzałem pliki, spojrzałem w logi błędów. Znałem ten schemat — automatyczna aktualizacja jednej wtyczki, która wchodzi w konflikt z inną.
WooCommerce rozsypany, strona główna nie ładuje się wcale. Dla kogoś niedoświadczonego to czarna magia. Dla mnie — znajomy obraz.
Wiedza o WordPressie to więcej niż czas pracy
Poprawka w kodzie, konkretna wersja wtyczki, czyszczenie cache, restart. Kilkanaście minut później — sklep wrócił do życia.
— Działa… — szepnął z niedowierzaniem — Nie wiesz, ile mi to uratowało.
„Za co aż tyle?” – czyli klasyka WordPressowego kryzysu
Wysłałem fakturę.
Chwilę później dostałem wiadomość:
— Ale… za co aż tyle? Przecież to było tylko dwadzieścia minut.
Odpowiedziałem spokojnie:
— Za dwadzieścia minut pracy — dwadzieścia funtów. Za to, że wiedziałem dokładnie, co i jak naprawić, zanim Twoi klienci zdążą zauważyć problem — pozostałe sto osiemdziesiąt.
Nie uczę się tego od wczoraj. Zacząłem wtedy, gdy strony pisało się w notatniku, a formularz kontaktowy wymagał więcej niż jednego kliknięcia w instalator.
Przeszedłem drogę od czystego HTML-a przez ręczne uploady na serwer, aż po dzisiejsze „Zainstaluj WordPressa” i „Dodaj wtyczkę”.
Nie wiem wszystkiego. Ale wiem wystarczająco, żeby nie zgadywać, tylko szukać rozwiązań tam, gdzie ktoś inny by się poddał.
Zobacz także: Wszystko, co musisz wiedzieć o opcjach WooCommerce w WordPress